Galeria
-
Witamy w Bergen!
-
Pierwszy dzień był dosyć pechowy - po ulewnym deszczu w Bergen i kilku awariach rowerowych z ulgą pomknęliśmy w stronę fiordów.
-
Na szczęście zaraz za granicami Bergen deszcz zniknął. Tu nocleg w Tysse - fiordów jeszcze nie widać, ale zakochaliśmy się w przyczepach kempingowych - ale luksus!
-
Jako że rowerzystom nie wolno wjeżdżać do tuneli, pozostają nam stare drogi - a na nich bardzo ciekawe niespodzianki...
-
Trzeba przyznać że pagórki były urocze (tu parę kilometrów przed Norheimsund), choć gdy podjeżdżaliśmy pod górę, to przychodziły mi do głowy określenia inne niż "uroczy"..
-
Wodospad Steinsdalsfossen - można było za nim przejść i popatrzeć przez spadającą wodę! Musieliśmy jednak szybko uciekać, bo właśnie rozstawiano jakieś rusztowania na wieczorny koncert.
-
I wreszcie!.. Są, są fiordy!... z ręki nam jadły!... A to miasteczko to Norheimsund - bardzo przyjazne. Jak zresztą wszystko w Norwegii:)
-
Chwila odpoczynku w Norheimsund przed wyruszeniem na poszukiwanie kempingu - no trochę dziś się powspinaliśmy po tych norweskich górkach...
-
Co słońce niżej zeszło, to widok był jeszcze bardziej fotogeniczny - to już zdjęcie z drogi na kemping (dłuuugiej, bo najpierw przegapiliśmy zjazd, potem poszła dętka, i takie tam;)
-
...i już prawie na kempingu. Na horyzoncie - góry w Jondal
-
Następnego dnia ruszyliśmy wzdłuż fiordu na północny wschód
-
Okolice coraz bardziej górzyste, co nie tylko widzieliśmy, ale i czuliśmy w nogach
-
Spokojne życie nad fiordem - a może by się przeprowadzić do takiego domku?
-
No te górki to już na następną wyprawę zostawiamy
-
Dojeżdżamy do Kvandal, skąd odchodzą promy na drugą stronę. Tym razem ceny biletów nas zaskoczyły - pozytywnie
-
o! o! o! tam płynie nasz prom!
-
Już na promie - rowerki przypięte z samochodami na dole, my możemy się skupić na pięknych widokach
-
... i takich widokach...
-
A to już Utne - w pierwszej dziesiątce naszego prywatnego rankingu najbardziej malowniczych miejscowości
-
W oczekiwaniu na kolejny prom - do Kinsarvik można chwilę się ponapawać zupełną ciszą wioski
-
...podpatrzeć jak żyją mieszkańcy...
-
...no i się poopalać na pustym pomoście
-
...no i w sumie drzemka też nie jest taka zła - w końcu wpław nie przepłyniemy a na prom trzeba czekać
-
Ale się w końcu doczekaliśmy
-
Od tej pory do końca wyjazdu słońce właściwie już się nie chowało wcale za chmury (no oczywiście oprócz ostatniego dnia w Bergen, ale to się nie liczy bo tam zawsze pada;)
-
Landszaftów z promu ciąg dalszy - nie mogliśmy się powstrzymać
-
A to już kemping w Kinsarvik - zupełnie fajny widok sprzed domku!
-
śniadanie nad fiordami - nie chciało się jechać dalej;)
-
widoków znad porannej kawy w Kinsarvik ciąg dalszy
-
Dość leniuchowania - ruszamy w stronę Eidfjord
-
o monotonii nie było mowy - co chwila pojawiały się jakieś nowe kształty
-
I wreszcie Eidfjord - jak się okazało miejscowość bardzo turystyczna, ale jako że było po sezonie - udało się uniknąć tłumów
-
My jednak uciekamy do miejscowości kilka kilometrów dalej, nad jeziorem - Ovre Eidfjord. No i u podnóża ogromnego płaskowyżu Hardangervidda
-
Od razu postanowiliśmy podjechać do wodospadu Voringfoss - tylko jakoś źle sprawdzoiliśmy na mapie jaka jest różnica wysokości...
-
...i już w połowie drogi zaczęliśmy się zastanawiać czy oby na pewno to był dobry pomysł...
-
Ale widoki szybko nas przekonały, że warto było wjeżdżać 600 metrów wyżej :)
-
A tak Voringfoss wygląda z samej góry - warto wjechać jeszcze te kilkadziesiąt metrów!
-
Jeszcze ostatnie spojrzenie w dół, w tył zwrot, powrót na trasę... i przez najbliższe pół godziny nie trzeba było wcale pedałować :D
-
Stare tunele to kolejna atrakcja dla rowerzystów - po nowych nam jeździć nie wolno, a w tych opuszczonych można się fajnie pościgać
-
i kolejne widoczki z promu - tym razem w stronę Bruravik
-
-
-
-
-
-
-
-
W Bergen - oczywiście - padało... Dziewczyna z obsługi hostelu mówiła nam, że w poprzednim roku padało przez kolejnych 80 dni lata!
-
W Bergen notowana jest największa na świecie suma opadów! Więc choć nie była to najlepsza pogoda na zwiedzanie wiedzieliśmy że raczej na inną nie ma co liczyć...
-
Drewniane Bryggen - najciekawsza część Bergen
-
W starych domach urządzono sklepiki, restauracje... Życie tętni (mimo deszczu;)
-
Wielkim problemem Bryggen były w przeszłości pożary. Niby w drewnianej dzielnicy nie powinno to dziwić, ale przy tym deszczu?!
-
Po tych uliczkach włóczyliśmy się do zmroku - ale nie za długo, bo następnego dnia pobudka o czwartej żeby zdążyć na samolot..
-
Po drewnianych atrakcjach przyszedł czas na murowane - ech zostalibyśmy tu jeszcze parę dni...
-
No ale tym razem czas się pożegnać - w ostatnim momencie zdążyliśmy na samolot, dwie miłe panie z gracją przejęły od nas rowery i zaraz mogliśmy oglądać z góry co następnym razem chcemy w Norwegii zobaczyć...